poniedziałek, 28 stycznia 2013

zima, zima wszędzie


moja gra, od tureckiej rodziny. gramy dalej!

tu już spacery, w góry się zachciało, na Święty Krzyż. Ot, za co kochamy zimę.

jak się przyjrzeć widać jak idealne są te gwiezdne płatki 


sistry, oooo tu nie jestem jakoś specjalnie niższa : >

oni, szczęściarze 


ja, latam horyzontalnie




klasztor na Świętym Krzyżu[1]

herrrbata świętokrzyska, ciepełko

wieża telewizyjna

klasztor wciąż[3]



Zdjęcia: Marta Pawlik


czwartek, 24 stycznia 2013

cdn.

Żeby nie było żal, żeby nie używać słowa 'Koniec'. ;-)

Nie będę się rozpisywać, roztkliwiać, cieszę się, że miałam możliwość wybrać się do Norwegii, trochę wyrwać myślami od Turcji.
Zatem powroty:

strefa bezcłowa, przed lotem do Sandefjord


morze to czy chmury
juz w ciepłym,drewnianym domku, przy kominku, na farmie, w Norwegii w środku niczego



Alf


TE sery, szczególnie ten ciemny brązowy i na niego dżem, biednie, że nie przywiozłam. wstyd mi.

punkt info, kafe, muzeum czegoś


tu już przy wybrzerzu






słodycz, śniegi, białe domki, święta[2]






to właśnie owa farma ze świnkami w środku


Simba

na statku, lodowisko, droga do Szwecji 




fabryki


tam mieszkają ludzie i życzą powodzenia złodziejom


taka okazja, puszka coli jakieś 10zł, czemu nie







taki żar tropików, że aż palmy na balkonach





'fake pinguin'









Sandefjord na do widzenia

śniadanie bogów, to już Wrocław

 To co teraz mogę napisać, to wielkie DZIĘKUJĘ za możliwość doświadczenia tego wszystkiego co mnie spotkało przez te 4 miesiące powiedzmy. Nikt mnie z tego nie okradnie i nikomu, ani sobie nie dam wmówić, że tego nie było, choć tak pewnie byłoby łatwiej. Łatwiej byłoby wrócić do domu, do Łodzi i wziąć się do roboty, wierząc, że warto skończyć studia. : D
Nie zaprzestanę. Będąc tam poczułam, że moje życie może być ciekawsze. Wiem, że tam było dużo łatwiej, mniej obowiązków, konsekwencji. Miałam nadany tylko czas i miejsce, resztę do zaplanowania i własnej dyspozycji. To, co najmocniej zapamiętam, to podróże z nimi, w taki a nie inny sposób. Swoją drogą myślę, że najlepszy.
Większość czasu podróżowaliśmy stopem- czasem nawet te 8 km na uczelnię. Druga rzecz, która przybliża cały klimat, prawdziwe życie codzienne człowieka w danym kraju to couchsurfing. Możesz rezerwować motele, pensjonaty, wydawać dodatkowo pieniądze, ale jeśli tylko masz możliwość podróżowania z kimś możesz znaleźć kanapę u kogoś w mieszkaniu za pośrednictwem tego portalu: couchsurfing. Poznajesz ludzi, kulturę, sposób życia, zwykle chętnie oprowadzą Cię po okolicy, jeśli nie są zapracowani. Dla mnie jest to bardziej autentyczne, niż objazdowa wycieczka z przewodnikiem. Tak samo z autostopem. Możesz kupić bilet autobusowy, czy na pociąg, ale zwykle nie odważysz się do nikogo zagadać będąc w środku. Jadąc stopem wręcz powinieneś rozmawiać z kierowcą na ile twoja znajomość języka Ci na to pozwoli ;-)

Co dalej: wczoraj odkryłam w sobie wiele marzeń, a moje postanowienie noworoczne miało na celu brać te marzenia całkiem na serio i w miarę możliwości krok po kroku je realizować.

Na dzień dzisiejszy muszę znaleźć mieszkanie w Łodzi, marzeniem jest, by było na trochę dłużej niż pół roku.
Dwa: postarać się znaleźć na czas i zaaplikować o praktyki zagraniczne, muszę przejrzeć jakie mam możliwości i do kiedy jest deadline. Już wiem, że trudno byłoby mi usiedzieć w miejscu, w szczególności w Łodzi.
Trzy: Coraz bardziej myślałam o wyruszeniu z ludźmi w maju znów do Isparty na urodziny Anastazji, Rity i Utku. Wiem, że nie zobaczę tych wszystkich ludzi w tym samym składzie nigdy więcej, to byłaby ostatnia szansa. Ale tutaj odzywa się głos rozsądku, który każe oszczędzać pieniądze na wakacje na owe praktyki.
Cztery: Znaleźć pracę, chociaż w weekendy czy w jakimkolwiek innym czasie poza zajęciami. Nie wiem, czy możliwe byłoby robić coś związanego z architekturą, nie wiem. Rozejrzę się na gumtree.
Pięć: Zacząć chodzić na jakiekolwiek zajęcia fizyczne. RUSZAJ SIĘ BIEGAJ ŻYJ AKTYWNIE, po Turcji jest mnie sporo za dużo.
Sześć: kup rower, od zawsze kojarzył Ci się z wehikułem czasu, w Łodzi zostajesz jeszcze rok, przyda się.

W najlepszym wypadku je zrealizuje, zwykle kończy się na milionach marzeń, planów i nic z tego nie wychodzi. Teraz mówię, przynajmniej 50% z nich, postaram się.