Grabienie liści, koszenie trawy, ostatnie maliny i mleko za oknem. Gdzieś między Twin Peaks a Ostrowcem poszukiwanie miejsc przyszłej pracy przez internet, lekcji hiszpańskiego/rosyjskiego, być może powtórka z jazdy autem, bieganie, przepisy na szybki - zdrowy obiad, czyli szereg zajęć z których połowa jak zwykle pozostanie nieruszona. Ciężko skupić się na jednym i iść w tym kierunku. Czasami nawet to cenię, bo dzięki temu likwiduję monotonię. W pewnym momencie zaczęłam dostrzegać, że zawsze można zacząć myśleć o czymś z działu 'marzenia, rzeczy niezrealizowane', zbierać o nich informacje i przy dobrych wiatrach wprowadzać je w życie. Tak było np. z wolontariatem w Gruzji i Islandią :-) Nie pomyślałabym, że tych dwóch rzeczy mogę doświadczyć niemal w jednym czasie, a mianowicie latem 2014. Do tego potrzebne mi było: prawdziwe pragnienie i zaangażowanie.
Przedtem jeszcze załapałam się na polsko-złotą jesień. Najlepsze kolory świata, domowo, rowerowo no i drzewa<3
|
domek. wszystko zarosło kolorami |
|
little monsters <3 |
|
Wrocław i mój ulubieniec |
Nie ukrywam, że brakowało/brakuje mi tego wszystkiego. Człowiek czym więcej wędruje/poszukuje tym więcej tęsknot w sobie ma (chyba że to tylko mój sposób na życie).
Dziś potrzebuję porządków, potrzebuję wiedzieć co warto, a czego nie.
To tyle, z serii moje jesienne pitolenie na dziś. Idę do kina na
Dzikie historie.
Dobrego życia!