środa, 10 grudnia 2014

sobota, 8 listopada 2014

[*]

Dostałam maila od Þurý :
I am so sorry to tell you that Ólöf past away yesterday , she had been very very ill before . If you want to send Signý a line you can find her at facebook.

I hope you are good in Polland.

Ciary. Pamiętam ostatniego stopa z bagażami do szpitala, ostatnią naszą rozmowę tam, uśmiech i śmiejące się oczy. Jak zapisywała sobie mój adres i że wyśle coś na święta. I że mam ją odwiedzić w nowym mieszkaniu. Na koniec tylko jak się ściskałyśmy to chyba było jasne, że więcej się nie zobaczymy.
Spoczywaj w pokoju Ólöf.

_____________________

To co się dzieje teraz potwierdza mi, że ten lipiec, sierpień, wrzesień przeżyłam, a nie przespałam. Nie wpiszę ich do CV, nie wrzucę do portfolio. Gdzie indziej mają swoje miejsce.

czwartek, 6 listopada 2014

listopad 2014

Czasami nie chodzi o to aby zmieniło się na lepsze. Najczęściej chodzi o to aby zmieniło się na cokolwiek. 
Marek Hłasko

czyt. poszukiwania wciąż


Jeszcze nie "Sings Christmas Carols", nie jestem taka. jeszcze liście z drzew

niedziela, 26 października 2014

tymczasem jesień


Grabienie liści, koszenie trawy, ostatnie maliny i mleko za oknem. Gdzieś między Twin Peaks a Ostrowcem poszukiwanie miejsc przyszłej pracy przez internet, lekcji hiszpańskiego/rosyjskiego, być może powtórka z jazdy autem, bieganie, przepisy na szybki - zdrowy obiad, czyli szereg zajęć z których połowa jak zwykle pozostanie nieruszona. Ciężko skupić się na jednym i iść w tym kierunku. Czasami nawet to cenię, bo dzięki temu likwiduję monotonię. W pewnym momencie zaczęłam dostrzegać, że zawsze można zacząć myśleć o czymś z działu 'marzenia, rzeczy niezrealizowane', zbierać o nich informacje i przy dobrych wiatrach wprowadzać je w życie. Tak było np. z wolontariatem w Gruzji i Islandią :-) Nie pomyślałabym, że tych dwóch rzeczy mogę doświadczyć niemal w jednym czasie, a mianowicie latem 2014. Do tego potrzebne mi było: prawdziwe pragnienie i zaangażowanie.


Przedtem jeszcze załapałam się na polsko-złotą jesień. Najlepsze kolory świata, domowo, rowerowo no i drzewa<3




domek. wszystko zarosło kolorami
little monsters <3
Wrocław i mój ulubieniec
Łódź również: Light move festival - ul. Moniuszki + spotkania z ludkami, najmilej,

Nie ukrywam, że brakowało/brakuje mi tego wszystkiego. Człowiek czym więcej wędruje/poszukuje tym więcej tęsknot w sobie ma (chyba że to tylko mój sposób na życie).
Dziś potrzebuję porządków, potrzebuję wiedzieć co warto, a czego nie.

To tyle, z serii moje jesienne pitolenie na dziś. Idę do kina na Dzikie historie.
Dobrego życia! 


czwartek, 2 października 2014

kolory Islandii + powroty

PART I
Jak już wspominałam ze względu na długie powroty do domu o nazwie Polska zamilkłam na jakiś czas. Pożegnanie z Islandią, lot do Bergen, prawie 4-dniowy pobyt tam, lot do Warszawy, Polskim Busem do Wrocławia i radość, bo warto wyjeżdżać dla powrotów ;-) Czasem trzeba zatęsknić, pozapominać jak pachnie drzewem, jak smakuje serek wiejski z Piątnicy iii być znów, patrzeć jak małe dziecię się wierci w brzuchu siostry i ma czkawkę...cuda!
Tymczasem wybieranie 70 z 400 zdjęć uważam za zakończone sukcesem, zatem fotorelacja z ostatniej 8-dniowej wyprawy poniżej - dość sporo czasu zajęło mi ustalanie którego dnia odwiedziliśmy dane miejsca +  przypisywanie im prawidłowych nazw własnych. Nie bardzo jest o czym pisać. Islandia na tamten moment mnie wessała i zlikwidowała czasoprzestrzeń także będzie minimalistycznie jeśli chodzi o treść;)
Keldur



Rebecca

Podejrzewam, że okolice Landeyjahofn, miejsce gdzie można łapać prom na Vestmannaeyar


Seljalandsfoss

Dyrholaey







W drodze do Jökulsárlón



Jökulsárlón







człowieku z namiotem, ja wiem, że najlepsze widoki, ale nie za zimno nad lodowcem..?

hello mr zebra!





Búðir

Kirkjufell


grałabym




Fjallfoss


Okolice Myrar


Tuż przed Isafjordur







Djúpavík

i jedna z 'dramatic scenery'

Krossneslaug, ciepełko nad Oceanem Arktycznym

Blönduós

Siglufjörður






Glaumbaer

włochate chaty


Myvatn



Bjarnarflag




Goðafoss

Muzeum aut w Ystafell

Akureyri

Akureyri i pierwsza uchwycona przeze mnie zorza. Jest jaka jest, aleee : >

pseudo mapka 'by myself' naszej wspólnej drogi 
Zatem
1. dzień : Selfoss, Keldur, Landeyjahofn, Seljalandsfoss, Dyrholaey, noc w Vik, gdzieś na wzgórzu blisko strumienia i kawiarni w której poznałam Weronikę - kelnerkę, która mieszkała we Wrocławiu, ale ze względu na faceta przeniosła się do Łodzi i studiuje na ASP wnętrza, w dodatku mamy wspólną znajomą Alę i Fester. Czy to świat jest niewiarygodnie mały, czy to Islandia tak ma?!

2. : Vik, Jökulsárlón, noc znów w Vik, bo tam zostawiliśmy namioty, zabraliśmy tylko plecaki z najważniejszymi rzeczami. Tak, spaliśmy w namiotach - totalnie nie byłam przygotowana, śpiwór i materac pozyczyłam od Olaf, chłopaki mieli całą resztę wyposażenia pt. menażki, czołówki, scyzoryk, butla z gazem należała do dziewczyn.
3. : Vik, gorący basen w Seljavallalaug - nie mam żadnych zdjęć, acz polecam - post industrial zone, Reykiavik, dziewczyny mają lot powrotny do Anglii, my z M. po jego kolegę Maxa, dalej w kierunku północnego zachodu, noc w Búðir.
4. : Búðir, Olafsvik, Hellissandur, Kirkjufell i noc prawdopodobnie w Flókalundur, czyli już Westfjordy w pobliżu gorącego 'oczka' zwanego Hellulaug pool -  to był nasz sposób na ciepło i czystość jeśli macie wątpliwości :D nie spaliśmy na polach campingowych, nie było pryszniców na wyciągnięcie ręki, temperatura w nocy między 5 a 0 st. + deszcz i wiatr robiły swoje.
5. : Flokalundur, wodospad Fjallfoss, Myrar, noc w Ísafjörður, urocze miasteczko liczące 2636 mieszkańców.
6. : Ísafjörður, Djúpavík, Krossneslaug i noc gdzieś w okolicy Þjóðvegur w pobliżu stacji benzynowej N1 i trasy 1.
7. : Þjóðvegur i stacja N1 skąd stopowali Max z kolegą autostopowiczem, którego zabraliśmy do Reykjaviku; dalej Blönduós, Glaumbaer, Siglufjörður - kolejne z mniejszych acz urzekających miasteczek portowych z klimatem, noc w okolicach jeziora Myvatn skąd mogliśmy kontrolować stan wulkanu Bardabunga - na niebie było widać czerwoną łunę ewidentnie nie pochodzącą od zachodu słońca. rrrr...
8. : Myvatn, Bjarnarflag, Husavik, wodospad Goðafoss, Ystafell, Akureyri i obserwowanie jak dotychczas najbardziej szalonej zorzy
9. : Akureyri->Reykiavik
Podsumowując w a r t o. Z tym, że campingowanie polecam latem - najlepiej lipiec/sierpień gdy więcej słońca, a mniej deszczu i chłodnych nocy (choć wiadomo, nie przewidzisz pogody na Islandii). Benzyna na stacjach N1 - 10 000 ISK (ok. 270zł) za 40 l co wystarczało nam na przejechanie ~350/400 kilosów, wynajem autka - 33 euro na dzień. Myślę, że na 4 osoby się opłaca, a na 5 można wypożyczyć lepsze autko z napędem na 4 koła i mieć wjazd na drogi 'F', pewnie warto jak ma się więcej niż 1 kierowcę. EWENTUALNIE autostopem w sezonie turystycznym, powinno być łatwo, acz trzeba mieć odpowiednie ciuchy, zdrowie, odpowiednią ilość czasu i dobrego humoru ;-) Co do trasy M. zrobił 3400 km czyli dla mnie - 800 km podejrzewam.
Dziękuję Maćku, dziękuję Max za towarzystwo, że nie musiałam tego wszystkiego wspaniałego oglądać sama i za zupki, za kiśle, dzięki wszystkim, których spotkałam!
PART II
powroty




chociaż kawałek 'bazaru' rybnego w Bergen
Paulina nie śpi tylko trzyma alarm, bo się palą grzankiii

Hana! moja couchsurferka z Wawki w Bergen i jej stoisko z kiełbasami z łosi i reniferów - dziękuję dziękuję za nocleg, migdały, party z norweskimi hipsterami przy elektro! ;-)
suszone jabłka za wiele monet

markety!




najbardziej dziwaczny i pstrokaty pub ever

lalki, globusy, gitary, wszystkoo. tyle kiczu, że aż stylowo

wieczorami pan dj zapodaje disco z winyli

czasami jeleń nie wystarcza i wtedy pojawia się żaba

jeszcze więcej, czyli multiantykwariat

uwierzyłabym, że tam jest smacznie i zdrowo

ze szczytu Fløyen
szczęśliwa pani domu z mopem...ta

parasole w odpowiednim mieście, czyli Bergen - miasto deszczu




jedząc wieloryba stajesz się wielorybę...true story! pe es, wygląda on jak wątróbka, smakuje nieznacznie inaczej :-)