niedziela, 26 października 2014

tymczasem jesień


Grabienie liści, koszenie trawy, ostatnie maliny i mleko za oknem. Gdzieś między Twin Peaks a Ostrowcem poszukiwanie miejsc przyszłej pracy przez internet, lekcji hiszpańskiego/rosyjskiego, być może powtórka z jazdy autem, bieganie, przepisy na szybki - zdrowy obiad, czyli szereg zajęć z których połowa jak zwykle pozostanie nieruszona. Ciężko skupić się na jednym i iść w tym kierunku. Czasami nawet to cenię, bo dzięki temu likwiduję monotonię. W pewnym momencie zaczęłam dostrzegać, że zawsze można zacząć myśleć o czymś z działu 'marzenia, rzeczy niezrealizowane', zbierać o nich informacje i przy dobrych wiatrach wprowadzać je w życie. Tak było np. z wolontariatem w Gruzji i Islandią :-) Nie pomyślałabym, że tych dwóch rzeczy mogę doświadczyć niemal w jednym czasie, a mianowicie latem 2014. Do tego potrzebne mi było: prawdziwe pragnienie i zaangażowanie.


Przedtem jeszcze załapałam się na polsko-złotą jesień. Najlepsze kolory świata, domowo, rowerowo no i drzewa<3




domek. wszystko zarosło kolorami
little monsters <3
Wrocław i mój ulubieniec
Łódź również: Light move festival - ul. Moniuszki + spotkania z ludkami, najmilej,

Nie ukrywam, że brakowało/brakuje mi tego wszystkiego. Człowiek czym więcej wędruje/poszukuje tym więcej tęsknot w sobie ma (chyba że to tylko mój sposób na życie).
Dziś potrzebuję porządków, potrzebuję wiedzieć co warto, a czego nie.

To tyle, z serii moje jesienne pitolenie na dziś. Idę do kina na Dzikie historie.
Dobrego życia! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz