sobota, 14 listopada 2015

autoSTOP - zatrzymać czas. Covilha ->Malaga. El Chorro

Pewnie chciałabym w tym poście opisać wszystko po kolei, ale dziś wyjątkowo atmosfera nie sprzyja. Wciąż nie mogę zrozumieć co się wydarzyło w Paryżu tej nocy (13.11.15.) i jakie dalsze kroki podejmą Ci, którzy za tym stoją. 


Dlaczego terroryści wybrali Paryż?

_______

Wracając, chciałabym zatrzymać w głowie wszystkie te miejsca i ludzi spotkanych na naszej niemal 700 kilometrowej trasie. Podróż połączona z przyśpieszonym kursem portugalskiego / hiszpańskiego. 7 kierowców, którzy nie znali angielskiego, kilka nowo poznanych osób, które nas u siebie gościły, każdy tak odmienny! 


Pomimo początku dnia pełnego szarości i błędnej tabliczki BadajoS nie zniechęcamy się :-)
BADAJOZ. 3 kierowców : Pierwszy Portugalczyk w wieku ok. 40 lat, pracował w straży granicznej o ile cokolwiek zrozumiałam, 3 córki, 1 syn, miał 3 żony z których bardzo dumny jest. Drugi pan nieco starszy, ok 60 lat, powoli i zrozumiale mówił po portugalsku, też studiował w Covilhi na wydziale inżynierii mechanikę zdaje się. Ostatni kierowca w podobnym wieku, bezzębny, opisywał nam okolice, pracuje przy zbiorach oliwek, po drodze zgarnął swojego kumpla z miejscowości przed Badajoz, jeszcze w Portugalii. Nie planował nas zawieźć do końca, ale w trakcie jazdy zmienił zdanie i wysadził nas w samym centrum :-)
Nie ma to jak się nażreć w Macu i pójść na siłkę ! brzmi racjonalnie : >

Y


po wyjeżdzie z Covilhi wszędzie rzucały nam się w oczy dzieciaki, prawdopodobnie dlatego, że nasze portugalskie miastko jest miastem starców.

Plaza Alta

wiadomo gdzie uciekać przed zimą


Hiszpania ma zapach pomarańczy.
Pan płacze flamenco
Niezbyt wyraźne selfie. Po lewo jedna z naszych couchsurferek - Laraa i ludki z Meksyku, Argentyny i Kuby. 
W drodze do Sevilli napatoczył się ten oto pan kierowca. Pierwszy raz nie udało mi się skutecznie dogadać po hiszpańsku i zamiast jechać gdzieś blisko celu pokonaliśmy zaledwie kilka kilometrów we właściwym kierunku. W tak zwanym międzyczasie pan kierowca koniecznie chciał sprawdzić czy nikt się nie włamał do jego domu na wsi z basenem, głowami sarenek, jeleni i innych pięknych już martwych zwierzątek.



Wyczekane wieczorne spacery. Kochany Plac Hiszpański w Sevilli, mogę tam wracać bez końca, w zasadzie mogłabym tam mieszkać.
Niefortunne miejsce na stopa, trzeba było uciec autobusem kawałek za miasto. Potem niespełna godzina czekania i bezpośredni transport do Malagi - chłopak z Rumunii, jest po teologii, wyznanie prawosławne, acz miał duży problem ze znalezieniem pracy w kraju. Od 10 lat mieszka w Hiszpanii, a obecnie pracuje w hotelu. Nieważne, że miał jechać prosto na lotnisko, miał też trochę czasu w zapasie, więc zdecydował się zawieźć nas niemal pod sam hostel : )
To już Malaga i nasz sklep blisko hostelu. KUCEEEE
Jedna z wielu kawiarni z tapasami i prawdziwą kawą z mlekiem

przy porcie
drzewa dziwaki








Odczuwalna temperatura wody - taka jak w Bałtyku latem, acz jest listopad - nie narzekam : )
Witaj psie w El Chorro, zapomniałam jak Ci na imię
ponad chmurami


A tu już "dom" Basi i Tomka, czyli busem przemierzają świat. Aktualnie opanowali parking pod samymi górami w El Chorro coby się wspinać. Na jak długo? Kto to wie :]

Taka sobie rodzinka i dzieciaki, które  niczego się nie boją, a już najmniej to chyba wysokości ;>


Jeszcze nasz powrót przez Sevillę. Targi bardzo wczesno-bożonarodzeniowe 
Nie wiem po co komu kupować mięso w skali chyba 1:20 no ale ok.
Dworzec, Lisbona, Estação do Oriente










Podróże stopem dają mi tę pewność, że są jeszcze ludzie, którzy produkują dobro bezinteresownie. Prawdopodobnie przy dzisiejszym konsumpcjonizmie jest ich coraz mniej, mamy do siebie coraz mniejsze zaufanie.
Niemniej, czasem warto poczuć się jak "bezdomny", wszystko dwa razy mocniej się docenia. Jeśli na Twojej drodze spotyka Cię takie dobro, to nie chcesz robić niczego innego, tylko odwzajemniać i przekazywać dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz