poniedziałek, 21 lipca 2014

Khizabawra no1 w Samcche-Dżawacheti


Zaczęło się w Cerowanii, gdzie mieliśmy dwa dni przygotowań do obozu - najpierw ustalanie tematów, zagadnień na każdy dzień, drugiego dnia przyjechała grupa z Lublina, btw. znajomy ksiądz Pachy. 

densy, których potem uczy się dzieciaki w Khizawabrze (niestety mam problem z załączeniem filmiku, eh)
Tu już jesteśmy na miejscu - nasz tarasik, pranko i lokalne krowy 
poranne ćwiczenia
dzień pt. mój chleb, czyli przedstawiamy siebie za pomocą rysunków

Salome, zabawne dziewcze, ale jakie uparte <3

po środku Bella, którą już wcześniej przedstawiałam. Nie wiem w którym miejscu trzyma tyle zapasów energii, tak czy inaczej podziwiam;-)


Nie pamiętam imienia dziewczynki po lewej, jakoś na 'R', ale po prawej Nini, która często była gdzieś obok. Jedna z najmłodszych uczestniczek obozu.
ogólnie brawo

iii wszyscy razem

Ks. Dariusz i ' Jesu Christe szemniu upali, alelluuujaa'
chłopaki, prezentacja o braterstwie,  ile wiemy o państwach Europy?

High five! Nana love x 5

w drodze do Turcka, czy jakoś tak, na pogawędkę z dziewczynami z Austrii i Belgii, przed kolejną Khizabawrą w Kacheti

temat dnia: bieda

A ja wciąż uważam, że to najcudowniejsze miejsce w Gruzji choć jeszcze wielu nie widziałam. Nie mam zdjęć z naszej drogi przez góry do Turcka, ale trasa momentami wznosi się na wys. ponad 2 tys m. Pusto, niekończące się góry momentami kamieniście i nagle zbiornik wodny. Z jednej strony chciałoby się pokazać wszystkim, zorganizować tam szlak pieszy jak do Santiago w Hiszpanii, wędrować z wioski do wioski, a z drugiej cisza i autentyczność tego miejsca są niezastąpione.



Tu już wycieczka do Achalcyche, ojciec Tomek, kapucyn z lubelskiego + my

Rabati
tugeda (zdj. Belli)
chwila gruzińskiego tańca, zaczęli tańczyć w restauracji, taniec sam w sobie bardzo ekstra! chcę umieć

Podsumowanie obozu. Potem już tylko ściski ściski i do domów do których często niechętnie wracały będąc z nami. Wyjątkowi są, każdy z osobna i jak się trochę pozna, zaobserwuje, to wszystko widać co w nich siedzi. Co niepokoi, czego się boją, a najbardziej czego potrzebują. Najczęściej po prostu uwagi i dobra. I moje wszystkie obawy, że się w żaden sposób nie dogadam, nie zrozumiem w którymś momencie się rozmyły. To przyszło kiedy odeszłam na trochę od porządków, a zaczęłam z nimi zwyczajnie spędzać czas. Pewnie, że Bella i Dorota były głównymi, a może niekiedy jedynymi animatorkami. Chyba są do tego stworzone. Ja nie znam się na dzieciach, nie umiem im wymyślać gier, zabaw, nie będę przedszkolanką,  krzyki dzieciaków potrafią nieźle zmęczyć. Czasem wystarczył uśmiech, pytanie 'co u ciebie?', nauka podstawowych słówek po gruzińsku. Najtrudniejsze były momenty kiedy myślałam sobie po co to wszystko. Po co uczyć dzieci dobra, skoro problem tkwi w rodzicach, opiekunach, a to z nich biorą przykład. Potem przyszła myśl, że przecież dzieci mogą pokazać znacznie lepiej jak kochać i że warto. Tak samo w Polsce, Gruzji, Zambii, Boliwii, wszędzie.

My wolontariuszki, od lewej Bella 20 lat, Dorota 21, ja i Manana 27 kuchareczka (zdj. Belli)

tu już Kachetia, skromnie, tylko środkowa kabina spełniała minimum wymagań - woda, zamykane drzwi. Dla ponad 50 osób tam może to być mały problem. Wiem, że dadzą radę.

kościół, na górze tymczasowo nocowałam przed dwie noce, lepsze warunki, acz mysz podjadała materac bez zawstydzenia ;-) 

szalone owce, kozy




wiadro<3 niewdzięcznie traktowany przez gruzińskiego oszołoma
spacer wzdłuż rzeki
twarzą w twarz z osłem




Wielu rzeczy nie zrozumiałam i pewnie nie prędko zrozumiem. Dlaczego kraj z takimi miejscami, dziećmi, zwierzętami, owocami, tańcem, jedynym w swoim rodzaju językiem nie potrafi o siebie zadbać. Sprawia wrażenie biednego, ale ludzie żyją tak, jakby im to odpowiadało. Z jednej strony panuje poczucie totalnej wolności, ludzie sami potrafią sobie zapewnić wyżywienie, w gorszym czy w lepszym stanie dom, rodzinę bez tego pędu za pracą i pieniędzmi, z drugiej strony wrażenie bylejakości, braku starań aby coś polepszyć, naprawić. Byłam tam i czułam, że w niektórych miejscach czas się zatrzymał.
Zabawne, bo przyjechało kilku Polaków i zaczęliśmy dyskutować ile rzeczy można by tu ogarnąć, głównie pod kątem turystyki. Pytanie czy sami Gruzini by tego chcieli, czy władze państwa wspierają takie inwestycje. N i e   w i a d o m o.

Dziś jestem we Wrocławiu, za tydzień na Islandii. Czas przebiera nóżkami. Nie ochłonęłam dobrze po Gruzji. Jest poczucie 'za mało, za krótko', ale przede wszystkim poczucie wdzięczności, że mogłam tego wszystkiego doświadczyć :-) Starałam dawać z siebie ile mogłam, a dostawałam znacznie więcej. Czterdzieści uścisków dziennie z jedynymi w swoim rodzaju małymi i większymi bohaterami ^^


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz