niedziela, 14 września 2014

Last days of magic

Ostatni obiad z islandzką owcą, ostatnie kupowanie biletu lotniczego i oczekiwania na potwierdzenie, bo znów jakieś błędy ( pozdrawiam Wizzair ), jutro ostatni dzień w pracy, ostatnia wypłata iiii w a k a c j e, wydawanie pieniądza, boli...

Powiedzmy, że mam plan, całkiem składny na te 10 dni do lotu do Norwegii.
Udało mi się zgadać z chopakami z Warszawki, konkretnie z Maćkiem ES przez powszechnie znany portal Couchsurfing. Ma namiot którym może się dzielić (Olaf pożycza mi śpiwór), wynajmuje samochód na ten czas, od 15 do 18 podróżuje z dwiema dziewczynami z UK po Złotym Kręgu, czyli blisko moich okolic. Potem dołącza jego kolega Max, który pracuje tutaj przy festiwalu filmowym i obierają kierunek Fiordów Wschodnich i na północ. Możliwe, że udałoby się objechać całą Islandię trasą 'Ring Road'. Teraz wybór należy do mnie, czy chcę zacząć wyprawę razem z nimi od samego początku odwiedzając po raz drugi miejsca w których byłam czy KONCERT EMILIANY TORRINI i innych bohaterów i do nich dołączam 18go:]
To nie jest zwyczajny koncert. Może zacznę od początku. W czwartek byłam z Olaf w Reykiaviku w szpitalu. Miała badania. Ja miałam załatwić swoje sprawy przesyłkowo-bankowe i z nią wrócić. Zawirowań tysiunc pińćset. Moja polska paczka miała być w Urzędzie Celnym, tymczasem odesłali nas na pocztę. Nie zdążyłabym tam z Olaf przed jej badaniami, także kazała mi jechać z nią do szpitala, poczekać i później pozałatwiamy. Ona w razie czego pomoże. Badania zamiast 2 h trwały prawie 4. Ona miała WEŁNĘ I DRUTY, ja nawet nie wzięłam niczego do czytania. Musiałam udawać, że jarają mnie islandzkie magazyny modowe (tak bardzo się zmieniły ściegi swetrów w tym sezonie..). I w tym właśnie szpitalu ujrzałam plakat. Podskoczyłam prawie, bo to m.in. ta pani i inni islandzcy artyści przyczynili się do tego, że zaczęłam zauważać Islandię na mapie świata. Zupełnie nie wiedziałam co oznacza cała reszta islandzkich literek pod spodem. Dopiero w domu na forum odkryłam, że jest to koncert charytatywny na rzecz młodych ludzi cierpiących na raka co podwoiło mój entuzjazm.
Tymczasem po badaniach sklepy, szukanie poczty z GPSem, odsyłanie na pocztę do Selfoss...no to jedziem! Okazało się, że przesyłka była już w drodze do Galerii <3 Olaf miała jeszcze zrobić większe zakupy w Bonusie i poczekać na Joea do 18. Ja miałam chyba dość 'marnowania czasu' w wolny dzień i stwierdziłam, że jak to już bywało poprzednio wrócę stopem. Tym razem było słabo. Wietrznie, kompletnie pusto na drogach w związku z czym na odcinku 38 km przesiadałam się dwa razy - dwóch kierowców nie znało angielskiego, ja uporczywie starałam się wymówić nazwę swojej miejscowości z odpowiednim akcentem...na ostatni samochód czekałam ok. pół godziny i byłam na tyle zdesperowana, że chciałam przejść z buta te 13 km. Na szczęście zatrzymał się człowiek, który mieszkał kiedyś w Laugarvatn, chodził tu kiedyś do szkoły, jechał w odwiedziny do syna .

Jak widać odpowiednia kompozycja zachowana ;-) Ode mnie ceramika z Bolesławca. Była radość ich.
IT IS OFFICIAL!
lot no1. Keflavik -> Bergen 26.09
lot no2. Bergen -> Warszawa, lotnisko Chopina, 29.09, godz. 20:30
Zatem jakby ktoś był przypadkiem w stolicy i chciał mnie przywitać z butelką czegoś dobrego w dłoni...: D a tak poważnie, to jakby ktoś chciał mnie przenocować to ten, piszcie śmiało : >

+ poszukiwany ktokolwiek z kawałkiem podłogi w Bergen (26-29.09)

Majka, mam nadzieję uda się jeszcze spotkać przed odlotem!

___

Listy osobistej pt. 'Say goodbye to Iceland' nie będzie, bo powtarzałyby się wszelakie hymny odjezdne. Chyba urodziłam się ze smutnym DNA i przy każdym wyjeździe, wypro/przeprowadzce słucham męczącej, skomlącej muzyki.
Jakbym jutro przysnęła, a pojutrze wyjechała, to będzie tu milcząco przez jakiś czas. Możliwe, że aż do powrotu acz postaram się dawać sygnały życia jakiekolwiek.
Ściskam TU I TERAZ :-) Liczę na wsparcie duchowe czy jakie kto ma, każde bierę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz