poniedziałek, 1 października 2012

between real life and imagination

Yalvac







Ricky (Hiszpania), Paulina (Łódź)
Sebastian (Piła)
Ayca (Turcja), Hakan (Turcja), Simona (Bułgaria)

Ol, Ayca, Simona
Anastazja (Warszawa)
tam daleko taka biała z czarnymi włosami Rita (Hiszpania)
Bibiana (Hiszpania)
Staszek (Warszawa)
miłe to w dotyku


 Egirdir Gölü, stąd już się nie wraca:











i z wysokości ponad 2000m n.p.m. dzieciaki maszerują do szkoły, mamy po mąkę do sklepu, a panowie wożą się do pracy
bardzo szalony kierowca tam siedzi




na prawdę miło było was poznać, ciekawe z jaką prędkością jechaliśmy




Tak, niektóre zdjęcia są przerobione z racji tego, że znudził mi się ten nieustający, wiecznie niebieski kolor niebaaa. A tak poważnie to dziś padało.
Zaczynam już doceniać ludzi. Prawdopodobnie może być i tak, że będzie mi ich kiedyś brakować. Wszystko zaczyna być jedyne, wciąż unreal, ale już dużo mniej niż na starcie. Życzę sobie nie doczekać czasów, kiedy wszystko to będzie dla mnie czymś normalnym.
Pub Retro- miejsce ostatniego wieczoru, pan właściciel Hulusi A Sahin zaprasza na facebooka, lubi Polaków, papieża Polaka, bo Benedykt to już nie to samo i opowiada jacy tureccy mężczyźni są wrażliwi i płaczą na piosenkach sprzed stu lat. Dlaczego piszę akurat o tym miejscu? Bo sprzedają herbatę turecką za 1TL a za darmo masz rozrywkę w postaci gier planszowych, czy tureckich warcab, damy i inne. I rozdają ciasto, traktują nas chyba jak zjawisko. Turyści w tym mieście to rzadkość, więc ludzie za każdym razem starają się być bardzo gościnni.

A alkohol w sklepach sprzedają w czarnych reklamówkach foliowych, żeby nikt na ulicy nie widział bo to takie zło. seriously :]

Co do dnia dzisiejszego, był lekko męczący. Godz 9:00 wake up, maile, uczelnia, szukanie, załatwianie, ganianie. Wciąż próbujemy znaleźć jak najwięcej przedmiotów po angielsku. Tutaj studenci nie mają narzuconego języka angielskiego, więc można policzyć na palcach jednej ręki kto na roku mógłby nam cokolwiek przetłumaczyć. Wychodzi na to, że będziemy projektować muzeum róży (Isparta turecką stolicą plantacji róż, oho), ogarniać fizykę materiałów, możliwe że język turecki zamiast angielskiego, coś z dziedziny projektowania dla osób niepełnosprawnych, albo urban planning, jeśli się jutro uda odnaleźć nauczyciela to i malarstwo <3

Dziś bilard, kosztowanie tureckich tłustych łakoci - człowiek nie jest w stanie zjeść więcej niż 1 sztuki małego kawałka mniej więcej 3x3cm.
Trzeba spać, życzę sobie wstać o 7, iść na 8 na bazar, kupić cokolwiek do kuchni/ patelenka, garnuszek, kubek, nie ma niczego/ + środki czystości.
Tak, jak wczoraj było mi najlepiej na świecie, tak dziś zaczęłam się obawiać i żyć świadomością, że sama bym się tu nie odnalazła, ale nie jestem sama. HE HE : ) Ayca pomaga przede wszystkim... poznać cały teren, kampus uczelniany, szukać tych nauczycieli, dogadywać z nimi nie wiadomo w jaki sposób.
Mam dużo szczęścia tu.

2 komentarze: