czwartek, 21 sierpnia 2014

meanwhile

1. To, że Islandczycy mają 7-cyfrowy numer tel. komórkowego, no ok, ale Joe mi powiedział, że jak był mały to pamięta jak były numery 4-cyfrowe, kiedy mieszkańców na wyspie było tylko 113 000 :o

2. Dostałam farby od Thuri. Nowe. Akrylowe, żeby mi się lepiej malowało, ale chyba przede wszystkim żeby nie śmierdziało rozpuszczalnikiem po olejnych. Nie wiem kiedy i co będę malować, ale..hm postaram się. Miło mi się zrobiło strasznie. W takich chwilach zwykle nie wiem co powiedzieć i podnoszę brwi i kąciki ust. Relacje z nimi są czasem takie domowe.

3. Tu bekanie bardzo naturalne i bez krępacji. Po posiłku, kilka razy pod rząd, każdy wręcz powinien.

4. Już jutro/dziś Reykiavik na weekend i Noc Kultury - Menningarnót! TYLE WYDARZEŃ. Nocleg u Izy, która mieszka tu już 7 lat, jest Polką. Umówiłyśmy się o 18 przy Hallgrimskirkja, jutro tylko jedna zmiana w hostelu do 13, potem chwila szykowania i powinnam zdążyć coś złapać i być na czas;-) Powrót w niedzielę.

5. Jeszcze ze spacerów po podwórku. Never again. Wcale nie było łatwo się tam wdrapać i co innego jednak łazić samemu po przestrzeni gdzie nie ma drzew, pusto, czasem jakaś owca, pod nogami sam piach i kamienie.




to jest właśnie Laugarvatn


6. Zaczynają się spacery nocą w poszukiwaniu zorzy : > Wreszcie przyda się cieplejsza kurtka, szalik i czapka. Wczoraj czyhałam do 00:30 i tylko cieniutkie białe mleko rozlane po górach, potem poszłam spać, w końcu pobudka o 6:30. O 01:30 podobno była moc. A zaczęło się przedwczoraj, siedziałam przed kompem i nie wiedziałam co za oknem. LAMA. Dziś niedawno wróciłam. Dałam sobie czas do 2:00. Widziałam momentami dość małych rozmiarów, ale jednak zielone, tańczące welony, których mój aparat totalnie nie rejestrował. Pewnie takich rzeczy powinno się doświadczać w towarzystwie najbliższej osoby świata, albo chociaż z butelką wina. Ja miałam tylko książkę i odtwarzacz żeby nie zasnąć podczas oczekiwania i... żeby się nie bać :-) Nie wiem dlaczego, ale najwyraźniej przygniatają mnie ładne rzeczy w  nocy w małym miastku, gdzie wszyscy w domach pod kołdrami, a ja na środku pustego parkingu stoję, wypatruję i nucę.


7.
Rodzeństwo Stones najwyraźniej mnie obserwuje i nagrało dla mnie nową płytę. Już nie tacy dzicy i nie z sadu z drzewem mango, papierowym samolotem, tylko w mokrych, farbowanych włosach, ale wciąż ONI. 
"Tell them what you're here for, you don't know,
 but you go there, go there.." także myśl przewodnia tego lata - Po co tu jestem? Sama do końca jeszcze nie wiem. Po raz kolejny liczę, że przekonam się po powrocie, a może w tzw. międzyczasie. Walczyłam o to; był etap marzycielstwa, planowania, podjęcia starań i w końcu drogi do celu. Były momenty zwątpienia, wyśmiewania. To, co teraz widzę, to uśmiechnięte oczy chorej na raka kobiety, pies, który wreszcie wychodzi z kimś na spacery i cieszy, ludzie, którzy udowadniają, że warto podjąć trud i robić swoje. To, co najlepsze wymaga zaangażowania i czasu. 

8. Schomikowałam na mp3 jakieś podstawowe zwroty islandzkie. W czasie pracy oprócz tego, że rozmyślam mogę słuchać. W prawdzie to nie to samo co wspierający Beck swoim Morning Phase, ale chyba już wystarczająco go wymęczyłam.
Kilka słówek, które wpadły w ucho w galerii :

ogórek - górka :D
ser - ostur
szkoła - skóli
szynka - skinka
pomidor - tomatar
babcia - amma
dziadek - afi
ziemniak - kartoflu
Jak masz na imię? - Hvað heitirðu?
Mam na imię Ola - Mitt nafn er Ola
dzień dobry - góðan dag
pa/ do widzenia - bless/ kveðja

Tymczasem!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz